Koszty kolizji firmowego samochodu mogą być naprawdę duże. Mogą się na nie składać nie tylko opłaty związane z wizytą u mechanika, ale również straty poniesione w wyniku uszkodzenia towaru, zaniedbania klientów czy zwolnienia lekarskiego pracownika.
Najważniejszą kwestią dla firmy jest kto za to wszystko zapłaci?
W normalnej sytuacji gdy dochodzi do wypadku, sprawa jest w miarę prosta. Płaci ten, kto go spowodował. W przypadku auta służbowego sprawa może być bardziej skomplikowana.
Dobrym przykładem takiej sytuacji jest historia pewnego przedstawiciela handlowego z Krakowa.
Pracownik ten spowodował w krótkim odstępie czasu aż dwie kolizje firmowym pojazdem. Pierwsza z nich to była drobna stłuczka, a niewielki koszt naprawy został bez problemu pokryty przez pracodawcę. Gorzej było za drugim razem. Już 3 miesiące po pierwszym zdarzeniu znowu doszło do wypadku. Tym razem stłuczka pracownika była o wiele poważniejsza, a samochód został bardziej zniszczony. Zapewne sądzisz, że przedstawiciel handlowy został obciążony kosztami naprawy.
Nic bardziej mylnego...
Co prawda pracodawca chciał wyegzekwować od pracownika zapłatę za szkody, ale ten sprytnie się wybronił. Udowodnił, że przyczyną wypadku mogły być zużyte klocki hamulcowe, a więc auto nie było w pełni sprawne. Pracodawca doskonale wiedział, że prawdziwą przyczyną kolizji była zbyt szybka jazda pracownika, ale nie był w stanie tego udowodnić. Gdyby używał monitoringu pojazdów, sprawa byłaby łatwiejsza, mógłby wyprzedzić wypadek ponieważ miałby dowód, że przedstawiciel handlowy jechał zbyt szybko.
Co na to prawo?
Najprostszy przypadek to taki, w którym sprawcą kolizji nie jest pracownik, a inny uczestnik ruchu drogowego. Wtedy wszystko jest jasne. Ani pracodawca, ani pracownik nie ponoszą kosztów naprawy, ponieważ pokrywa je ubezpieczyciel z polisy OC sprawcy wypadku.
Niestety, czasami zdarza się jednak, że dochodzi do wypadku z winy pracownika. Wtedy właśnie pracodawca musi udowodnić tę winę, by móc dochodzić roszczeń za spowodowane zniszczenia. Sprawy te regulują przepisy Kodeksu pracy. Czytamy w nim, że wina pracownika może być zarówno umyślna, jak i nieumyślna oraz może być spowodowana niewykonaniem obowiązków pracowniczych lub nienależytym ich wykonaniem.
Gdy wina pracownika zostanie udowodniona, pracodawca może żądać rekompensaty poniesionych kosztów w pełnej wysokości albo, po uwzględnieniu wszystkich okoliczności, kwota roszczenia może zostać obniżona. Natomiast w przypadku nieumyślnego działania pracownika, Kodeks pracy przewiduje odszkodowanie w wysokości 3-krotnej pensji zatrudnionego.
Inne rozwiązania
Przedstawiciel handlowy z mojej opowieści uniknął odpowiedzialności po drugim wypadku, ponieważ pracodawca nie potrafił udowodnić mu winy. Po pierwszej stłuczce nic mu nie groziło, ponieważ miał w umowie o pracę specjalny zapis. Zdejmował on z pracownika odpowiedzialność finansową do ustalonej kwoty. Coraz częściej pracodawcy, nie chcąc zdawać się na Kodeks pracy, zabezpieczają swoje interesy w umowie o pracę różnymi paragrafami, które regulują zasady korzystania ze służbowego samochodu.
Pracodawca może także chronić swoje interesy, korzystając z tzw. udziału własnego. Najczęściej wygląda to w taki sposób, że firma wykupuje tańszy wariant polisy AC z udziałem własnym na poziomie na przykład 15%. Gdy dojdzie do wypadku, pracownik pokrywa koszt naprawy do wysokości 15% (często tylko do określonej w umowie maksymalnej kwoty), natomiast za resztę płaci ubezpieczyciel.
A Ty jak rozwiązujesz ten problem w swojej firmie? Podziel się tym z nami w komentarzu poniżej.